Fala zwolnień wcale nie taka duża - KS Service
+
KSSERVICE

Fala zwolnień wcale nie taka duża

Fala zwolnień wcale nie taka duża
13/07/2020

Fala zwolnień wcale nie taka duża

Okazuje się, iż spodziewana przez wielu analityków fala zwolnień pracowników w związku z epidemią i lockdownem gospodarki wcale nie jest taka duża. Według najnowszych danych z wojewódzkich urzędów pracy czerwiec był kolejnym miesiącem, w którym pracodawcy nie przejawiali zbytniej ochoty do przeprowadzania grupowego cięcia liczby etatów.

Jak zatem prezentowały się dane za czerwiec w porównaniu z miesiącami poprzednimi?

Otóż w czerwcu plany zwolnień grupowych objęły najmniejszą liczbę pracowników od początku epidemii. Ilość zgłoszonych osób do zwolnień grupowych była o około połowę mniejsza w stosunku do maja czy też kwietnia. Generalnie od początku epidemii zgłoszenia o zwolnieniach dotyczyły około 33 tys. osób, co w stosunku do 16,274 mln pracowników stanowi zaledwie 0,2%.

Należy też pamiętać, iż samo zgłoszenie chęci przeprowadzenia zwolnień nie oznacza od razu rzeczywistego zwolnienia. Często bowiem pracodawcy rezygnują z takich zamiarów. Przykładem takiego postępowania jest producent mebli Black Red White. Jeszcze w marcu fabryka ta zgłosiła chęć zwolnienia niemalże 2 tys. osób. Jednakże po uruchomieniu pomocy w ramach tarcz antykryzysowych, wycofała się z redukcji zatrudnienia w tym trybie.

Podobnie wyglądała sytuacja w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Rzeszowie, gdzie zwolnienie ponad 500 pracowników zostało odwołane. Zapewne skutecznym narzędziem jest w tej sytuacji pomoc w ramach tarcz antykryzysowych, które jednak przyczyniły się też do obniżenia czasu pracy.

Jak zauważa Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), ekspert zajmujący się rynkiem pracy, niewątpliwie pomoc w ramach tarcz antykryzysowych miała pozytywny wpływ na niską stopę bezrobocia, ale też i koniunktura sezonowa, gdyż latem zawsze potrzeba większej ilości pracowników.

Co jeszcze wiemy o sytuacji na rynku pracy w obecnej chwili?

Otóż na bazie obecnych wyników można zakładać, iż skala przeprowadzonych zwolnień grupowych w 2020 roku będzie tylko nieznacznie wyższa aniżeli ta z roku ubiegłego (gdzie w ten sposób zwolniono 25 tys. osób). Analizując dane za okres od marca do czerwca 2020 roku (a więc okres lockdownu gospodarki i największej skali epidemii) widzimy, iż w trybie zwolnień grupowych pracę straciło ponad 10 tys. osób.

Przeczytaj  Dyskryminacja ojców w zakresie urlopu na dziecko

Należy niewątpliwie też mieć na uwadze fakt, iż przeprowadzone zwolnienia wcale nie wszystkie muszą być efektem epidemii i koronawirusa. Częściowo bowiem mogą być one pochodną decyzji zapadających jeszcze pod koniec 2019 roku bądź też w styczniu czy lutym 2020 roku.

Panująca epidemia nie wywołała też żadnych anomalii w kontekście podziału geograficznego mapy zwolnień. Otóż najwięcej ich przeprowadzono na największych rynkach pracy, czyli województwach:

  • Mazowieckim
  • Wielkopolskim
  • Małopolskim
  • Śląskim

O tym, iż sytuacja na rynku pracy nie jest taka zła, jak była prognozowana na początku epidemii, świadczą też dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, z których wynika, iż na koniec czerwca stopa bezrobocia wyniosła 6,1%, co stanowiło wzrost o 0,1% w stosunku do maja.

Zdaniem rządowych ekspertów na koniec roku spodziewana stopa bezrobocia wyniesie pomiędzy 7%, a 8%. Takie prognozy są zdecydowanie bardziej optymistyczne, aniżeli te podawane na początku epidemii i lockdownu, gdy mówiono o skali dwucyfrowej.

Zgodnie z najnowszym raportem PIE oraz Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) tarcze antykryzysowe znacznie poprawiły zasoby finansowe przedsiębiorstw. 60% przedsiębiorstw deklaruje, iż posiada gotówkę wystarczającą na 3 miesiące działania, a jedynie 5%, że nie ma żadnych rezerw finansowych. W kwietniu było to odpowiednio 39% i 11%.

Co jeszcze wiemy o obecnym polskim rynku pracy?

Otóż ponad 75% pracowników nie boi się już zwolnienia i ocenia je jako zdecydowanie lub raczej nieprawdopodobne. Tym samym można rzec, iż okres największego strachu przed utratą pracy przeminął.

Ponadto coraz większa liczba przedsiębiorców deklaruje, iż planuje utrzymać zatrudnienie. O ile bowiem w kwietniu twierdziło tak 62% przedsiębiorców, o tyle w czerwcu jest to już 79%.

Zatem wygląda na to, iż sytuacja na tyle się ustabilizowała, iż masowe zwolnienia już nam nie grożą. Jednocześnie jednak problem mogą mieć te osoby, którym w czasie epidemii przyszło mierzyć się z problemem poszukania nowego pracodawcy.

Przeczytaj  Rządowe propozycje w sprawie płacy minimalnej

Czy zatem rzeczywiście nic nam już nie grozi w kontekście sytuacji na rynku pracy?

Cóż, nie było do tej pory spodziewanej lawiny osób rejestrujących się jako osoby bezrobotne, należy jednak liczyć się z tym, że liczba ta może wzrosnąć, chociażby za sprawą tego, że zatrudnieni na umowę o pracę na czas nieokreślony zostaną bezrobotnymi po 3 miesiącach od wręczenia wypowiedzenia. Z drugiej strony mocno widoczna jest też tendencja, iż spada liczba nowych miejsc pracy.

Eksperci wskazują na kilka jeszcze innych kwestii, które mogą sprawić, że sytuacja ulegnie pogorszeniu. Dużym sprawdzianem będzie końcówka roku, gdy będziemy mieli do czynienia z następującymi zjawiskami:

  • to okres, gdy pracodawcy tradycyjnie zwalniają więcej osób
  • przedsiębiorcy będą już musieli radzić sobie bez rządowej pomocy finansowej
  • pracownicy będą chcieli już wrócić na pełne zatrudnienie
  • może nastąpić druga fala epidemii, która punktowo może wyłączyć niektóre sektory gospodarki

A jak sytuacja na rynku pracy wygląda w innych krajach?

Generalnie sytuacja na rynku pracy stabilizuje się też w innych krajach, choć w wielu krajach dotkniętych dużo większą skalą epidemii, sytuacja jest gorsza niż w Polsce. Zgodnie bowiem z metodologią liczenia skali bezrobocia według Eurostatu, wyniki innych krajów europejskich na tle Polski wyglądają następująco:

  • Polska – 3%
  • Hiszpania – 14,6%
  • Grecja – 14,4%
  • Cypr – 10,2%

Europejski Urząd Statystyczny wyliczył, że majowa stopa bezrobocia w całej Unii Europejskiej wyniosła 6,7%, a w strefie euro – 7,4%. W obu przypadkach jej wzrost w porównaniu z majem wyniósł 0,1%.

Co ważne, obecna stabilizacja na unijnych rynkach pracy nie oznacza, iż sytuacja będzie tam już tylko się poprawiać. Należy bowiem pamiętać, iż w Hiszpanii, Francji czy też Grecji wciąż wielu pracowników jest utrzymywanych przez państwo, co nadal sztucznie hamuje wzrost bezrobocia.

Jednocześnie fakt, iż wiele europejskich państw wejdzie w dużo głębszą skalę recesji niż mamy w Polsce nie jest też dla nas dobrą wiadomością. Dla eksporterów oznacza bowiem mniejszą produkcję i mniejsze zapotrzebowanie na pracowników.

Podsumowując, obecna sytuacja na rynku pracy daje podstawy do snucia pozytywnych scenariuszy, zakładających poziom stopy bezrobocia na koniec roku w okolicach 7-8%. To jest o wiele bardziej pozytywny scenariusz, aniżeli prognozy eksperckie z początku wybuchu epidemii, gdzie mowa była o dwucyfrowym wskaźniku. Okazuje się też, iż na tle całej Unii Europejskiej wypadamy pod tym względem również całkiem nieźle, odnotowując lepsze wskaźniki od średniej europejskiej.