Generalnie obywatele Ukrainy, którzy przybyli do Polski uciekając przed wojną, jaka toczy się na terytorium Ukrainy, najczęściej pracują w Polsce otrzymując niewiele więcej, niż wynosi stawka wynagrodzenia minimalnego w naszym kraju. Niestety też często pracują oni bez umowy, z płaceniem „pod stołem” bądź też na kontrakcie cywilnoprawnym. Takie wnioski płyną z analizy dokonanej przez przedstawicieli urzędów pracy w kontekście formy zatrudnienia, preferowanej przez pracodawców wobec Ukraińców, wysokości wynagrodzenia oraz rodzaju prac, do jakich są oni angażowani.
O czym zatem powinniśmy wiedzieć w kontekście zatrudnienia Ukraińców w Polsce po ponad roku od wybuchu konfliktu zbrojnego na terytorium Ukrainy?
Z raportu udostępnionego przez warszawski urząd pracy wynika, iż od marca 2022 roku, gdy weszła w życie ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa (Dz.U. z 2023 r. poz. 103 ze zm., zwana dalej specustawą ukraińską) wpłynęło 87 tys. powiadomień dotyczących powierzenia pracy obywatelowi Ukrainy. Ponad połowa pracujących na podstawie owego powiadomienia wykonywała pracę na podstawie umowy zlecenia (59,57%), a średnie miesięczne wynagrodzenie brutto na umowie o pracę kształtowało się na poziomie 3.953,00 zł oraz 26,00 zł za godzinę przy umowach cywilnoprawnych. Równocześnie w urzędzie zarejestrowano ponad 39 tys. oświadczeń o powierzeniu pracy obywatelowi Ukrainy i także w tym przypadku większość była zatrudniona na umowę zlecenia (55,80%), a średnie miesięczne wynagrodzenie brutto obywateli Ukrainy na etacie kształtowało się na poziomie 3.390,00 zł oraz około 21,89 zł za godzinę przy umowach cywilnoprawnych.
W tym kontekście podobne informacje a ‘propos wysokości wynagrodzeń oraz rodzaju umów na jakich zatrudniani są obywatele Ukrainy, wypływają z analizy danych dostarczonych przez urzędy pracy we Wrocławiu czy też w Krakowie.
Ze szczegółowej analizy danych pochodzących z urzędów pracy wynika, iż obywatele Ukrainy najczęściej zatrudniani są do prac prostych, a zatem jako pakowacz, robotnik magazynowy, pracownik utrzymania czystości, pomoc kuchenna czy też pokojowa. Na przeszkodzie w podejmowaniu innych prac stoi nie tylko bariera językowa, lecz również brak nostryfikacji ukraińskich dyplomów, potwierdzających umiejętności pracowników pochodzących spoza naszej wschodniej granicy.
Jak taką sytuację oceniają eksperci?
Jak podkreśla Karolina Schiffter, adwokat i partner w Kancelarii PCS/Littler, niewątpliwie tajemnicą poliszynela jest to, iż obywatele Ukrainy zatrudniani przez polskich przedsiębiorców, bardzo często znaczną część swego wynagrodzenia dostają „pod stołem”. Generalnie wynika to również z tego, że w Ukrainie jest to powszechna praktyka zwana „szarą kopertą” i to też tłumaczy niskie zarobki obywateli Ukrainy, funkcjonujące w publicznych rejestrach. Niewątpliwie też warto zwrócić uwagę na obowiązujące w Polsce przepisy w zakresie zatrudnienia obywateli Ukrainy.
W tym kontekście zarówno przewidziana w specustawie ukraińskiej procedura powiadamiania o zatrudnieniu obywateli Ukrainy, jak i możliwość zatrudnienia takiego pracownika na tak zwane oświadczenie, to bardzo proste i łatwe metody legalizacji pracy i pobytu tych osób w Polsce. Do tego dochodzi uruchomiona od kwietnia ubiegłego roku procedura wydawania obywatelom Ukrainy zezwoleń na pobyt i pracę w Polsce nawet do trzech lat. Problem w tym kontekście jest jednak taki, iż zapomniano o legalizacji pobytu rodzin tych pracowników, bowiem jak na razie mogą oni przebywać legalnie w Polsce jedynie do sierpnia obecnego roku, na podstawie specustawy ukraińskiej. Należy mieć nadzieję, iż do tego czasu rząd zaproponuje rozwiązania legalizujące również pobyt rodzin tych pracowników w naszym kraju.
Jak z kolei zauważa Joanna Torbe-Jacko, adwokat w Kancelarii Joanna Torbe & Partnerzy oraz ekspert Business Centre Club do spraw prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, pracownikom z Ukrainy oraz zatrudniającym ich przedsiębiorcom na pewno przydałoby się dodatkowe wsparcie państwa. W Polsce brakuje systemu przekwalifikowania czy też scentralizowanego gospodarowania tym potencjałem, jaki stanowią obywatele Ukrainy, a więc przedsiębiorcy na własną rękę dokształcają i przekwalifikowują oraz szkolą cudzoziemców. W początkowym stadium wojny trwającej na Ukrainie, niektórzy pracodawcy szukali miejsc pracy, by pomóc i zaangażować uchodźców do wręcz jakiegokolwiek zajęcia. W takiej sytuacji trudno byłoby oczekiwać, by oferowali oni wysokie płace. Poza tym bez wątpienia zdarza się na pewno również i tak, że uchodźcy są wykorzystywani jako tania siła robocza, podejmując się pracy za mniejszą pensję, aby zarobić tak naprawdę cokolwiek.
A czy jest jeszcze coś, co może zaważyć na obecnej sytuacji Ukraińców w Polsce?
Niewątpliwie część problemu w kontekście zatrudniania cudzoziemców tkwi również w samych obowiązujących już w Polsce regulacjach. Jak bowiem podkreśla Przemysław Ciszek, radca prawny i partner w Kancelarii C&C Chakowski Ciszek, generalnie o szarej strefie pośród przedsiębiorstw zatrudniających obywateli Ukrainy w Polsce słychać nie od dziś. Zapewne w znacznym procencie wynika to z chęci wprowadzenia oszczędności odnośnie do obciążeń publicznoprawnych, tym niemniej jednak jest to również efekt niedostosowanych do rzeczywistości przepisów, dotyczących zasad legalizacji pracy cudzoziemców w naszym kraju.
Tak naprawdę chodzi o ciągle obowiązujące przepisy dotyczące tak zwanych oświadczeń o powierzeniu pracy, czyli najpopularniejszym sposobie legalizacji pracy obywateli Ukrainy, zanim wprowadzono powiadomienia wynikające ze specustawy ukraińskiej. Otóż przepisy te zostały skonstruowane w ten sposób, iż jeśli pracodawca rejestrując oświadczenie w celu zalegalizowania pracy Ukraińca, zadeklaruje konkretną liczbę godzin pracy cudzoziemca w miesiącu, a następnie powierzy mu choćby jedną godzinę pracy więcej, wówczas całe takie zatrudnienie jest uważane za nielegalne.
W tym kontekście dochodzi wręcz do sytuacji kuriozalnych, gdzie zamiast rozliczyć dodatkową pracę wynagrodzeniem, jak jest to możliwe w przypadku praktycznie każdej innej formy legalizacji pracy cudzoziemca, pracodawcy z obawy przed kontrolą ze strony Państwowej Inspekcji Pracy, czy też Straży Granicznej, wolą zataić dodatkowe godziny i wypłacić wynagrodzenie „pod stołem”. Tym samym, jak widać, w obawie przed odpowiedzialnością wykroczeniową, obowiązujący przepis wręcz wypycha pracodawców w jeszcze większe ryzyko, związane z zatrudnieniem na czarno.
W powyższym kontekście Michał Wysłocki, właściciel Wysłocki Immigration Law Services, podkreśla, iż pomimo, że do urzędów wpływa mniej wniosków w sprawie różnego rodzaju zezwoleń na pracę w Polsce dla cudzoziemców, to nie oznacza to, iż liczba pracujących w naszym kraju obcokrajowców spada. Przeczą temu chociażby najnowsze dane ZUS, z których wynika, że coraz więcej obcokrajowców opłaca składki na ubezpieczenie społeczne w naszym kraju. Natomiast sam spadek liczby składanych wniosków o legalizację pobytu powiązany jest zapewne z kilkoma kwestiami, z czego najważniejsze z nich to:
- maleje liczba oświadczeń o powierzeniu pracy cudzoziemcowi i zezwoleń na pracę, ponieważ w ubiegłym roku zmieniono przepisy, które wydłużyły okres pracy na podstawie oświadczenia z 6 miesięcy do nawet 24 miesięcy; pracownicy dzięki temu dłużej korzystają z oświadczeń i nie potrzebują zezwoleń na pracę
- zarówno zezwolenia, jak i oświadczenia, są automatycznie przedłużane przez obowiązującą wciąż tarczę antycovidową; zatem dokumenty te pozostają ważne do 30 dni od momentu odwołania stanu zagrożenia epidemicznego, jednak nie dłużej niż do 24 sierpnia 2023 roku; tym samym nie ma potrzeby składania nowych wniosków
- ubiegłoroczna nowelizacja przepisów spowodowała, iż nie trzeba uzyskiwać nowego zezwolenia na pracę chociażby w sytuacji, gdy dochodzi do zmiany nazwy stanowiska, na jakim cudzoziemiec wykonuje pracę, przy jednoczesnym zachowaniu zakresu jego obowiązków lub do zwiększenia wymiaru czasu pracy, przy jednoczesnym proporcjonalnym zwiększeniu wynagrodzenia; to również spowodowało, iż wniosków jest po prostu fizycznie mniej
A z kolei Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy Konfederacji Lewiatan, podkreśla, iż generalnie na polskim rynku pracy zainteresowanie pracownikami z zagranicy stale rośnie. Pracodawcy chętnie zatrudniają takie osoby z uwagi na braki kadrowe, a ubiegłoroczny odpływ cudzoziemców spowodowany był głównie rosyjską agresję na terytorium Ukrainy, czego skutki boleśnie do dziś odczuwa chociażby branża transportowa. Z kolei zmniejszająca się liczba wniosków w sprawie legalizacji zatrudnienia cudzoziemców wynika przede wszystkim z obowiązujących przepisów i wprowadzenia instytucji powiadomień. Na pewno przyczyniła się do tego specustawa ukraińska, wprowadzająca możliwość zalegalizowania pracy obywateli Ukrainy jedynie na podstawie powiadomienia, co wpłynęło na mniejszą liczbę oświadczeń i zezwoleń o pracę. Niestety jednak rozwiązanie takie jest przewidziane wyłącznie w specustawie ukraińskiej, a przedstawiciele resortu rodziny nie zamierzają wprowadzić go na stałe do nowej ustawy o zatrudnieniu cudzoziemców. Tymczasem taka forma sprawdziła się i bardzo przyspiesza ona samą legalizację zatrudnienia obywateli Ukrainy, stąd dobrze by było, gdyby rozwiązanie to znalazło się na stałe w polskim porządku prawnym.
Podsumowując, generalnie ponad rok od momentu wybuchu wojny toczonej na terytorium Ukrainy okazuje się, iż obywatele Ukrainy, którzy uciekli do Polski przed rosyjską inwazją, najczęściej pracują u nas za niewiele więcej aniżeli wynosi minimalne wynagrodzenie za pracę. Często też pracują oni w naszym kraju bez umowy, czy też etatu oraz na kontrakcie cywilnoprawnym, a powszechnym zjawiskiem jest wręcz płacenie im „pod stołem”. Taka sytuacja wynika z wielu różnych uwarunkowań, z czego niewątpliwie istotnym są niektóre przepisy zachęcające do tego typu praktyk, jak i doświadczenie samych Ukraińców, u których bardzo powszechna jest tak zwana „szara koperta”.