Know-how dla korpoludków i nie tylko. To mejk sens? - KS Service
+
KSSERVICE

Know-how dla korpoludków i nie tylko. To mejk sens?

Know-how dla korpoludków i nie tylko. To mejk sens?
17/01/2017

Know-how dla korpoludków i nie tylko. To mejk sens?

Dobra, zbliża mi się deadline, więc na szybko coś tworzę, bo nie chcę pracować na stendbaju. Rozumiesz? Dobrze, teraz w bardziej wyszukanej polszczyźnie: dobra, zbliża mi się termin oddania tekstu, więc na szybko coś tworzę, bo nie chcę pracować 24 godziny na dobę. Slang ma mocne korzenie w mowie używanej w pracy. Dlaczego?

Używanie nowomowy, czyli w tym przypadku zbitek wyrazów polskich i angielskich, jest już tak naturalny, że zazwyczaj nie spotyka się z żadnym zaskoczeniem. 

Najpopularniejszy jest w korporacjach i przedsiębiorstwach, gdzie próby urwania upływającego czasu są najważniejsze. A jak można go zaoszczędzić? Choćby przez rzucanie krótszymi odpowiednikami polskich znaczeń. Po co „uzyskiwać wiedzę na temat zagadnienia, które jest do wykonania”, skoro można powiedzieć  „zrobię know how”?                                          

Dla niektórych to też kwestia mody i element sposobu bycia. Podkreśla się w ten sposób przynależność do części odrębnej społeczności. Społeczności „korpoludków”, jak lekko ironicznie się ich nazywa. Mocno łączy się to z amerykanizacją społeczeństwa. Dziś już chyba wszyscy mówimy „ok” i niewielu z nas się nad tym zastanawia. To już automatyzm. Kto też dziś mówi „wiadomość elektroniczna”? Posługujemy się „e_mailem”, niemalże wszyscy. A ‘klienty”? – pochodzą od angielskiego „clients”…                                        

Wystarczy też przespacerować się popularną ulicą większego miasta, by zwrócić uwagę jak potężna ilość sklepów nosi obcobrzmiące, spolszczone nazwy. Nieistotne już czy nam się to podoba czy nie – pokolenie, które bardzo dobrze zna język angielski przejmuje polski rynek, a na nim, by mieć szansę się wybić, trzeba być kreatywnym i silić się na… inność.      

Świat się kurczy. Podążamy w stronę porozumiewania się jak najbardziej zbliżonym do siebie językiem. Językoznawcy załamują ręce, bo klasyczny język, wbrew pragnieniom wielu z nich, coraz bardziej ewoluuje. Już teraz wystarczy przeczytać Galla Anonima, Adama Mickiewicza, Tadeusza Konwickiego i Dorotę Masłowską, by zauważyć jak bardzo nasza mowa zmienia się na przestrzeni lat. Jesteśmy już na etapie, kiedy nie ma miejsca na zastanawianie się czy idziemy we właściwą stronę i w jaki sposób można to powstrzymać. To już się dzieje, a przycisk „stop” przestał działać – zardzewiał.                                                                      

Przeczytaj  O czym pamiętać zatrudniając pracownika tymczasowego

Z naszego punktu widzenia najzdrowsze nastawienie do nowomowy mają ci, którzy posługują się takim językiem dla zgrywy i z dużą dozą dystansu. Zabawne określenia mogą poprawić humor i rozluźnić atmosferę w pracy. Śmiejąc się z nich i de facto z samych siebie. Gorzej jeśli używane są nadmiernie i słownik z pracy przenosimy do domu, zubożając tym samym mowę.