Najnowszy pomysł rządu w kwestii zapewnienia zwiększenia kadr lekarskich w Polsce dotyczy zmniejszenia możliwości studiowania medycyny przez obcokrajowców, a jednocześnie zaoferowania tych miejsc Polakom. Ekipa rządząca planuje wprowadzenie możliwości uzyskania kredytu na opłacenie studiów, a następnie jego umorzenia pod warunkiem, iż pozostaną oni w Polsce i rozpoczną tutaj pracę w branży medycznej.
Jak dziś wygląda sytuacja z kształceniem lekarzy?
Z roku na rok zwiększane są limity miejsc na studiach lekarskich, a mimo to są one niewspółmiernie małe w stosunku do potrzeb. I zdaniem ekspertów jakiś nagły, znaczący wzrost tych limitów nie jest już możliwy bez szkody dla jakości nauczania.
Jednocześnie jednak kryzys kadrowy w branży ochrony zdrowia się pogłębia i lekarzy brakuje coraz więcej. Stąd też rząd poszukuje nowych możliwości załatania tej sporej już dziury.
Jaki zatem pomysł mają rządzący na załatanie tych braków kadrowych?
Resorty zdrowia i szkolnictwa wyższego pracują wspólnie nad nowym pomysłem. Idea jest taka, iż skoro limitów miejsc na studiach bezpłatnych nie da się już znacząco zwiększać, to trzeba spojrzeć w kierunku studiów odpłatnych.
Mamy bowiem w Polsce medyczne studia płatne, również anglojęzyczne, okupowane głównie przez cudzoziemców. I po zakończeniu studiów najczęściej wracają oni do swoich krajów. Idea urzędników jest taka, by studia uczynić bardziej przyjaznymi dla Polaków. Z uwagi na to, iż studia medyczne są drogie, rozważany jest pomysł wprowadzenia dofinansowania na zasadzie kredytu studenckiego.
Obecnie trwają konsultacje z sektorem bankowym, by taki rodzaj wsparcia zaistniał. Takie kredyty mogłyby być w całości lub części umarzane, oczywiście po spełnieniu odpowiednich warunków (przykładowo zobowiązania do pracy w Polsce przez jakiś czas).
Jak twierdzi minister zdrowia, Łukasz Szumowski, „Po co kształcić rzeszę zagranicznych studentów, jeśli moglibyśmy udostępnić te miejsca Polakom, dać im pieniądze i powiedzieć: to bardzo drogie studia, ale jak będziecie pracowali w Polsce, to my ten kredyt weźmiemy na siebie.” Obecnie trwające konsultacje w tej sprawie zmierzają do wypracowania wspólnego stanowiska w tym temacie.
Jak branża lekarska ocenia te pomysły resortu zdrowia i szkolnictwa wyższego?
Zdaniem lekarzy może to być kolejny sposób na przywiązanie ich do Polski. Jak twierdzi Łukasz Jankowski z Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, będący szefem stołecznej izby lekarskiej, od pewnego już czasu słychać sygnały płynące ze strony rządu o jakichś formach odpracowywania studiów, odpłatności za nie, bonów czy też kredytów. I takie propozycje padają nie tylko w kierunku studiów medycznych. To czego obawia się środowisko lekarskie, to doprowadzenie do takiej sytuacji, gdy znaczna większość studentów kształciłaby się w trybie kredytowania z perspektywą odpracowania, a na studiach bezpłatnych zostałaby mała część.
Jego zdaniem nie ma żadnych powodów, by tylko studenci kierunków medycznych objęci byli takim systemem wsparcia. Zdaniem Łukasza Jankowskiego lepszym rozwiązaniem byłyby bony patriotyczne (dodatek dla rezydentów za zobowiązanie do pracy w Polsce przez dwa z pięciu lat po ukończeniu specjalizacji), gdyż kierunkiem prac powinno być wprowadzenie systemu zachęt, a nie zmuszanie do pozostania w kraju.
Jeszcze bardziej powściągliwa w ocenie jest Naczelna Rada Lekarska (NRL), która jednak też widzi potrzebę stwarzania takich warunków pracy, by lekarze nie chcieli wyjeżdżać za granicę. Zdaniem Andrzeja Cisło, wiceprzewodniczącego NRL, zgodnie z ustaleniami ze stroną rządową, wsparcie finansowe nie ma być obowiązkowe, stąd też NRL będzie je popierać. Gdyby jednak miała to być forma obligatoryjna, wówczas NRL wyrazi swój sprzeciw.
W rządowym pomyśle chodzi o to, by zatrzymać Polaków, którzy jeżdżą na płatne studia do innych krajów (Słowacja, Ukraina), gdyż ceny są niższe niż w Polsce. I jeśli mają oni wydawać pieniądze na naukę za granicą, to lepiej zachęcić ich do pozostania w Polsce, właśnie poprzez system stypendialny.
Jednak zdaniem lekarzy kluczowe w tym temacie jest stworzenie atrakcyjnych warunków do pracy w Polsce po ukończeniu nauki. W przeciwnym razie doprawdy trudno będzie zatrzymać tutaj lekarzy. Jeśli bowiem będą słabe warunki zatrudnienia, to pomimo stypendiów czy bonów patriotycznych osiągniemy jedynie to, iż ci ludzie wyjadą z Polski po odpracowaniu kosztu studiów.
A jak te pomysły oceniają szefowie uczelni medycznych?
Otóż ich zdanie jest zbieżne z wątpliwościami lekarzy. Obecnie jest problem z przekonaniem absolwentów do pozostania w kraju. A z drugiej strony, wprowadzając rozwiązanie w formie bonów czy stypendiów, należy mieć na uwadze, iż powinno się zadbać o to, by te osoby mogły specjalizować się w dziedzinie medycyny, którą wybrały. Oczywiście, to wszystko w korelacji z zapewnieniem godnych warunków płacy i pracy podczas specjalizacji.
Tak naprawdę trudno dziś jednoznacznie oceniać to rozwiązanie. Bowiem jaki wpływ będzie miało ono na sytuację kadrową służby zdrowia zależy chociażby od tego, ilu studentów będzie można takim programem wsparcia objąć oraz czy studenci zamierzający wyjechać za granicę po skończeniu studiów nie będą w większości jednak studiować w trybie stacjonarnym bezpłatnym.
Zdaniem profesora Przemysława Jałowieckiego, rektora Śląskiego Uniwersytetu Medycznego (SUM) informacja o dofinansowaniu może być dobrą wiadomością szczególnie dla studentów, którzy zmuszeni zostali do podjęcia studiów płatnych, gdyż nie udało im się dostać na studia bezpłatne. A należy nadmienić, iż chociażby na SUM koszt takich studiów wynosi 33.500 zł za rok.
Podobnego zdania jest profesor Tomasz Halski, rektor Państwowej Medycznej Wyższej Szkoły Zawodowej w Opolu. Otóż jego zdaniem, jeśli mamy kilka osób na jedno miejsce na studiach medycznych, to zapewne wielu z tych, którym nie powiodło się podczas rekrutacji, może z powodzeniem studiować medycynę i ją skończyć, korzystając z innych możliwości. Stąd też warto to zainteresowanie studiowaniem medycyny wykorzystać.
Jednakże Łukasz Jankowski ma tutaj wątpliwości. Mianowicie czy pęd do zwiększenia liczby studentów nie odbije się na jakości kształcenia przyszłych lekarzy. Jego zdaniem problem tkwi w tym, iż moce przerobowe polskich uniwersytetów są wykorzystywane, by kształcić lekarzy na eksport. Tymczasem rozwiązaniem byłaby rezygnacja z działalności komercyjnej uniwersytetów na rzecz większego dofinansowania, by mogły otworzyć więcej bezpłatnych miejsc dla polskich studentów. Należy bowiem odpowiedzieć sobie na pytanie co lepiej: czy uniwersytety mają zarabiać na studentach i wtedy kształcić ich również na eksport, czy też inwestować tylko w Polaków, nie prowadząc komercyjnego systemu kształcenia.
Czy zatem ograniczenie lub wręcz zaniechanie kształcenia studentów zagranicznych byłoby korzystne?
Otóż zdecydowanie nie i to nie tylko ze względów ekonomicznych. Zdaniem profesora Przemysława Jałowieckiego odbije się to też na pozycji szkól wyższych. Gdy bowiem ograniczymy liczbę studentów zza granicy, to spadnie liczba cudzoziemców na uczelniach medycznych. A to z kolei negatywnie wpłynie na ocenę uczelni, gdyż ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego wymaga, by następowało umiędzynarodowienie studiów. I w ramach licznych rankingów ten wskaźnik jest wysoko punktowany.
Podsumowując, trudno dziś jednoznacznie oceniać pomysł urzędników ministerialnych na zwiększenie liczby lekarzy poprzez wprowadzenie pomocy materialnej przy odpłatności za studia medyczne. Po pierwsze nie wiadomo do końca jak ów pomysł będzie ostatecznie wyglądał, po drugie, jednakże ma on swoje wady i zalety. Należy zatem z ocenami wstrzymać się do momentu jego skrystalizowania w formę gotowego projektu, być może okaże się on dobrym rozwiązaniem.