Toczą się obecnie dyskusje na temat podziału kompetencji wśród rządzących odnośnie zagadnień dotyczących pracy. Prawdopodobnie kwestie związane ze sferą zatrudnienia ma przejąć resort rozwoju. Tym niemniej nie oznacza to dużego osłabienia resortu rodziny, gdyż wiele wskazuje na to, iż zachowa ono nadzór nad sprawami związanymi z zabezpieczeniami społecznymi. Jednak ostateczne decyzje jeszcze w tych kwestiach nie zapadły.
Jak zatem wyglądać będzie podział zagadnień związanych z działem praca?
Generalnie podział resortu rodziny, pracy i polityki społecznej jest obecnie jeszcze niewiadomą. Nie wiadomo jakie dokładnie zadania przejmie zmodyfikowane Ministerstwo Rozwoju (MR) pod kierownictwem Jarosława Gowina, gdyż rozmowy jeszcze trwają. Wielce prawdopodobne jest to, iż zagadnienia związane z prawem i rynkiem pracy przejmie właśnie resort rozwoju, a z kolei ubezpieczenia społeczne pozostaną w okrojonym resorcie rodziny i polityki społecznej.
Jednakże w tle powyższego podziału toczy się wręcz rywalizacja o to, kto będzie zarządzał ogromnymi funduszami ubezpieczeń społecznych i pracy, proponował i negocjował podwyżki płacy minimalnej oraz pensjach dla sfery budżetowej, decydował o potencjalnych zmianach w kodeksie pracy, oskładkowaniu, jak i sposobach walki z bezrobociem.
Obecnie jedyna oficjalna informacja jest taka, iż resort rozwoju kierowany przez Jarosława Gowina przejmie generalnie dział praca. Tym samym powinny tutaj przejść pod zarząd sprawy związane z zatrudnieniem i przeciwdziałaniem bezrobociu, stosunkiem pracy, wynagrodzeniami i świadczeniami pracowniczymi, związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców.
Zakres ten nie obejmuje jednak ubezpieczeń społecznych, które miałyby pozostać w gestii resortu rodziny, kierowanego przez Marlenę Maląg. Z drugiej strony sama rekonstrukcja rządu jeszcze trwa i trudno dziś jednoznacznie przesądzić, iż ten podział jest już ostateczny.
Na chwilę obecną wiadomo na pewno, iż do resortu rozwoju przeniesiony zostanie departament rynku pracy, zajmujący się kwestiami związanymi z przeciwdziałaniem bezrobociu. Tym samym resort rozwoju przejmie też zarządzanie Funduszem Pracy i Funduszem Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Ponadto, w ślad za departamentem rynku pracy do resortu pod kierownictwem Jarosława Gowina trafić powinien departament prawa pracy, nadzorujący wszystkie zmiany w kodeksie pracy. Z kolei w zarządzie resortu rodziny pozostaną sprawy rozumiane jako szeroko pojęta pomoc społeczna i świadczenia dla rodzin. Stąd też należy domniemywać, iż pozostanie tutaj nadzór nad ZUS.
I tak naprawdę dla resortu rodziny jest to kwestia priorytetowa, gdyż gdyby również sprawy ubezpieczeń społecznych przejął resort rozwoju, wówczas Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej stałoby się wręcz Ministerstwem ds. Świadczeń Socjalnych, realnie pozbawionym wpływu na politykę rządu w najważniejszych sprawach ekonomiczno-społecznych.
Co zatem budzi obecnie największe wątpliwości?
Idea zmian i rekonstrukcji rządu była taka, iż efektem miała być synergia w rządzie. Zatem konkretne zagadnienia miał nadzorować jeden ośrodek decyzyjny, co sprzyja sprawnemu podejmowaniu decyzji. A w tej sytuacji trudno spodziewać się takiego efektu, gdy kwestie związane z umowami o pracę ma prowadzić Ministerstwo Rozwoju, a już z ich oskładkowaniem – Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Nie można też zapominać, iż w przeszłości dochodziło już do ingerencji resortu rozwoju w kompetencje resortu rodziny, jak chociażby przy wprowadzaniu w życie „małego ZUS plus”. A po rekonstrukcji może się okazać, iż takich spraw krzyżujących kompetencje resortów może być więcej, co na pewno nie będzie sprzyjać sprawności decyzyjnej.
Dodatkowo, gdyby resort Jarosława Gowina przejął tylko same zagadnienia związane z rynkiem pracy, bez oskładkowania, to w praktyce dostałby najtrudniejsze w czasie kryzysu zagadnienia, jak chociażby:
- rosnące bezrobocie
- złe warunki zatrudnienia w sferze budżetowej
- spory pracownicze w różnych branżach (choćby górnictwie)
I tak sytuacja może stać się dla niego podłożem do innego ukształtowania podziału zadań.
Zapewne też dużym problemem będą kwestie związane z dialogiem społecznym. Resort rodziny walczy bowiem o to, by te zagadnienia zostały pozostawione w i tak już mocno okrojonym resorcie kierowanym przez Marlenę Maląg. Tymczasem sprawy związane z prowadzeniem konsultacji ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców mają niebagatelny wpływ na kształt polityki rynku pracy. Ponadto istotna jest też inna sprawa, mianowicie fotel przewodniczącego Rady Dialogu Społecznego (RDS) dla Marleny Maląg w ramach rotacyjnego przewodnictwa nad tym ciałem doradczym.
Z drugiej strony doprawdy trudno wyobrazić sobie, by nadzór nad dialogiem społecznym nie przypadł resortowi, który ma być odpowiedzialny za zmiany w prawie pracy, ustalanie płacy minimalnej oraz podwyżek w sferze budżetowej. Byłoby to bowiem wysoce nieracjonalne.
A jak na te zmiany i propozycje reagują właśnie strony dialogu społecznego?
Otóż generalnie właśnie ich głos jest w tej sytuacji nader ważny, gdyż chodzi o zarządzanie sferą zatrudnienia i obciążania jej daninami publicznymi. Bardzo jednoznacznie i negatywnie na temat proponowanych zmian wypowiedział się Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”. Jego zdaniem reprezentowany przez niego związek zawodowy do tej pory jednoznacznie wspierał obóz rządzący. Tym bardziej, że tak naprawdę partia rządząca wygrała wybory parlamentarne w roku 2015 i 2019 wskutek realizacji postulatów pracowniczych.
Tymczasem mający kierować resortem rozwoju (gdzie mają trafić zagadnienia związane z rynkiem pracy) Jarosław Gowin jest, zdaniem Piotra Dudy, skrajnym liberałem, byłym działaczem Platformy Obywatelskiej, który przyczynił się chociażby do podwyższenia wieku emerytalnego. Zatem przekazanie spraw związanych z rynkiem pracy w ręce takiej osoby jest wywoływaniem otwartego konfliktu pomiędzy stroną związkową, a obozem rządzącym.
Pracodawcy z kolei mają w tym względzie bardziej stonowane stanowisko. Jak zauważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, podstawą bogactwa narodu jest praca, zatem powiązanie jej z resortem rozwoju jest sensowne. Tymczasem w Polsce praca nadal łączona jest ze sprawami socjalnymi, co należy odbierać jako pozostałość po poprzednim ustroju. Tymczasem regulacje dotyczące sfery pracy powinny właśnie zabezpieczać zatrudnionych i umożliwiać rozwój gospodarczy. Stąd też w takim kierunku powinny iść zmiany.
Podsumowując, na ten moment rzeczywiście trudno jednoznacznie stwierdzać jak ostatecznie rekonstrukcja rządu odbije się na podziale uprawnień związanych z szeroko pojętym rynkiem pracy pomiędzy resortem rozwoju, a resortem rodziny. I przeróżne argumenty będą przemawiały zarówno za takim, jak i innym podziałem. Z ocenami należy zatem poczekać, aż zapadną ostateczne decyzje i sprawy dotyczące rynku pracy znajdą swe nowe miejsce na mapie politycznej i gospodarczej Polski.