Według danych pochodzących z urzędów pracy na koniec kwietnia 2020 roku nie było w polskiej gospodarce masowej fali zwolnień. Przedsiębiorstwa zgłosiły bowiem chęć zwolnienia około 10 tysięcy pracowników w ramach zwolnień grupowych. To co prawda o 3 tysiące więcej osób aniżeli w marcu 2020 roku, jednak trudno mówić o jakimś masowym przyroście bezrobotnych, gdyż aktywnych zawodowo jest około 16 mln Polaków.
Jak zatem wyglądają najnowsze dane o skali bezrobocia, na podstawie danych z urzędów pracy?
Otóż liczba podmiotów zgłaszających zwolnienia grupowe wyniosła w kwietniu 167, wobec 114 podmiotów w marcu 2020 roku. I te dane dotyczą 10.638 pracowników w kwietniu, wobec 7.710 pracowników w marcu.
Natomiast planowane zwolnienia pracowników w poszczególnych miesiącach prezentują się następująco:
Województwo | Liczba pracowników planowanych do zwolnienia w kwietniu 2020 roku | Liczba pracowników planowanych do zwolnienia w marcu 2020 roku |
Dolnośląskie | 1.385 | 865 |
Lubelskie | 250 | 1.907 |
Mazowieckie | 2.605 | 513 |
Małopolskie | 1.046 | 358 |
Opolskie | 268 | 54 |
Podkarpackie | 737 | 837 |
Pomorskie | 693 | 28 |
Śląskie | 620 | 1.075 |
Warmińsko-Mazurskie | 446 | 22 |
Wielkopolskie | 465 | 1.072 |
Zachodniopomorskie | 878 | 290 |
Co zatem wynika z danych urzędów pracy odnośnie skali bezrobocia?
Tak naprawdę od połowy marca 2020 roku, czyli początku epidemii koronawirusa w Polsce i zamrożenia gospodarki, narażonych na utratę pracy zostało około 2/3 z liczby, która objęta została zwolnieniami grupowymi w całym 2019 roku.
Zatem obecne dane należy traktować jako optymistyczne. Nie następuje bowiem w Polsce gwałtowny skok stopy bezrobocia, pomimo, iż taki scenariusz był bardzo realny. Jak mówi Andrzej Kubisiak, ekspert rynku pracy i wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), spływające obecnie dane z urzędów pracy dają nadzieję, iż ów czarny scenariusz nie spełni się.
Zdaniem analityków na obecna sytuację złożyło się kilka czynników. Paradoksalnie takim pozytywnym czynnikiem było chociażby zamrożenie gospodarki. W jego wyniku zamknięto szkoły, a ZUS poprzez zasiłki opiekuńcze przejął opłacanie części etatów. Przywrócenie zaś zajęć w szkołach może spowodować, iż te etaty zostaną zredukowane. W momencie, gdy pracownik przebywa na zasiłku nie ma możliwości jego zwolnienia, a ponadto nie jest to koszt dla pracodawcy, gdyż wypłata następuje z ZUS. Nie wiadomo jednak jak zachowają się pracodawcy z chwilą otwarcia szkół i powrocie tych osób na listę płac. A mowa jest tutaj o grupie 2-3 mln pracowników.
Co jeszcze miało wpływ na mały przyrost osób bezrobotnych na koniec kwietnia 2020 roku?
Otóż pozytywny wpływ na taki stan rzeczy miały też rządowe tarcze antykryzysowe. Mowa tutaj o pokrywaniu 40% wynagrodzenia w zamian za brak zwolnienia w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Według danych resortu rodziny, taką formą pomocy objętych jest około 840 tysięcy pracowników. Gdyby nie ta forma pomocy, prawdopodobnie znaczna część z nich już dziś byłaby na bezrobociu.
Kolejnym czynnikiem powstrzymującym pracodawców przed redukcją personelu są też zapowiedzi kolejnych etapów odmrażania gospodarki, jak chociażby najświeższego z dniem 18 maja 2020 roku. Wówczas bowiem częstokroć okazuje się, iż pracownicy są potrzebni, a przedsiębiorcy doskonale pamiętają ostatnie lata, gdy ich po prostu brakowało.
Ponadto niska liczba dotycząca zwolnień grupowych może być też spowodowana tym, iż taka forma jest przewidziana dla większych pracodawców. A w tym przypadku radykalne plany redukcji zatrudnienia mogą powstrzymywać organizacje związkowe, a ponadto duże przedsiębiorstwa częstokroć dysponują zapasem gotówki pozwalającym na przeczekanie trudnego okresu, jak i poszukiwanie oszczędności w inny sposób, chociażby poprzez redukcję pensji.
Co jeszcze wynika z analiz przeprowadzonych przez PIE, a dotyczących polskiego rynku pracy?
Otóż z dokonanych analiz wynika, iż 85% przedsiębiorstw nie przeprowadziło żadnych zmian kadrowych, za to na przełomie marca i kwietnia 2020 roku prawie polowa z nich zapowiadało obniżenie wynagrodzeń. Obecnie zaś 18% pracodawców deklaruje, iż tego dokonało, a kolejne 21% rozważa taką możliwość.
Eksperci podkreślają jednak, iż nie należy wyciągać zbyt daleko idących wniosków, chociażby ze zróżnicowania ilości osób przewidywanych do zwolnienia w poszczególnych województwach. W silnie zindustrializowanych regionach bowiem zwolnień zawsze będzie więcej, a częstokroć liczby z danego miesiąca zależą też od działań poszczególnych pracodawców. Tak było chociażby w marcu w województwie lubelskim, gdzie chęć przeprowadzenia zwolnień grupowych zgłosiło przedsiębiorstwo meblarskie Black Red White.
A jak wygląda sytuacja ze stopą bezrobocia w Polsce w porównaniu z innymi krajami?
W tym przypadku okazuje się, iż polskie dane w tym zakresie nie są tak złe, jak w innych krajach, czy też jak wynikało z prognoz ekonomistów jeszcze miesiąc temu. Zgodnie z danymi przedstawionymi przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w kwietniu 2020 roku stopa bezrobocia wynosiła około 5,7% w porównaniu z 5,4% w marcu tegoż roku. Dla przykładu stopa bezrobocia w Irlandii w kwietniu przekroczyła 28%, a w Hiszpanii i Stanach Zjednoczonych – 14%.
Ekonomiści z banku PeKaO SA zrewidowali też swe prognozy dotyczące stopy bezrobocia w bieżącym roku. Otóż przed miesiącem przewidywali oni, iż może ona sięgnąć 13%, a dziś twierdzą, iż może pozostać na poziomie liczby jednocyfrowej.
Generalnie polski rynek pracy wydaje się być dość stabilny na tle sytuacji w innych krajach. Wpływ na to mają chociażby długie okresy wypowiedzenia, jak i funkcjonujące programy pomocowe, dające wręcz gwarancję zatrudnienia. Można też przypuszczać, iż po całkowitym odmrożeniu gospodarki, które zapewne przypadnie latem, a więc w szczytowym sezonie koniunktury na pracę, sytuacja powinna być zauważalnie lepsza.
Podsumowując, trudno jeszcze dziś snuć w miarę wiarygodne prognozy odnośnie polskiego rynku pracy i przewidywanej stopy bezrobocia. Zbyt mało jest jeszcze wiarygodnych danych, a jednocześnie dużo zmiennych. Nie wiadomo bowiem dokładnie, kiedy można będzie mówić o całkowitym odmrożeniu gospodarki ani jak zachowają się pracodawcy w momencie, gdy otwarte zostaną szkoły i pracownicy powrócą na listę płac. Niewiadomym też pozostaje wielkość popytu krajowego na towary i usługi po kryzysie wywołanym koronawirusem. Tym niemniej wydaje się, iż mocno pesymistyczne prognozy o gwałtownym wzroście bezrobocia nie powinny się spełnić.