Coraz trudniejsza sytuacja kadrowa panuje w szkołach branżowych, które jeszcze niedawno nazywane były szkołami zawodowymi. Odmiennego zdania jest Ministerstwo Edukacji Narodowej, przekonujące o powodzeniu przeprowadzonej reformy i rozwoju szkół branżowych.
Czym spowodowana jest trudna sytuacja kadrowa szkolnictwa zawodowego?
Zarówno samorządy, jak i dyrektorzy szkół twierdzą, że mają ogromny problem ze znalezieniem kadry nauczycielskiej do szkół branżowych. Winę za taką sytuację ponosi przede wszystkim niskie wynagrodzenie, jakie można takiej osobie zaoferować.
Stawka, którą można dziś zaproponować nauczycielowi na początku współpracy ze szkołą branżową to 1.862 zł netto. To znacznie mniej, niż w tej szkole otrzymuje pracująca tam sprzątaczka (ok. 2.260 zł netto). Żadną perspektywą nie jest dla przyszłych nauczycieli możliwość awansu i wzrostu wynagrodzenia, które może doprowadzić do otrzymywania 3.400 zł netto, tyle, że po 15 latach pracy. Kwota wynagrodzenia na początku jest na tyle niska, że branża komercyjna bez problemu zaproponuje większą stawkę.
Niektórzy dyrektorzy szkół osobiście próbowali przekonać absolwentów kierunków technicznych do podjęcia pracy w szkole. Niestety argumentów ekonomicznych nie mają w tej sytuacji żadnych. Są szkoły, które od 2 lat nie zatrudniły żadnego nauczyciela o wykształceniu technicznym, a liczba wakatów rośnie.
Może warto pomyśleć nad nowymi, innowacyjnymi kierunkami kształcenia?
Okazuje się, że to też nie zawsze jest dobra alternatywa. W jednej ze szkół w Łodzi dyrektor postanowił postawić na innowacyjność. W czasie, gdy ze strony rządu padały słowa o mocnym postawieniu na energetykę odnawialną, utworzył on w szkole kierunek zgodny z tym trendem. Przygotował nauczycieli, finansując dla nich odpowiednie przygotowanie zawodowe, po czym okazało się, że energetyka odnawialna przestała być priorytetem rządowym. Tym samym nowo utworzone klasy o profilu energetyki odnawialnej nie wzbudziły zainteresowania przyszłych uczniów i projekt upadł. Koszty niestety zostały poniesione, bez żadnych perspektyw ich zwrotu. Okazuje się, że bezpiecznej kształcić klasycznie (np. techników gastronomii), niż reagować na potrzeby rynku.
Jaka jest geneza takich problemów szkolnictwa zawodowego?
Okres ostatnich kilkunastu lat tak naprawdę cechował się wygaszaniem szkolnictwa zawodowego. Zmusiło to kadrę nauczycielską do znalezienia innego miejsca na rynku pracy. Na tyle skutecznie zakotwiczyli oni w branżach komercyjnych, iż nie są już zainteresowani pracą dydaktyczną. Tym bardziej szczególnie teraz, gdy poziom wynagrodzenia jest nieadekwatny do sytuacji na rynku pracy, a dobry fachowiec zarabia co najmniej przyzwoicie. Zdaniem samorządowców, dyrektorów szkół branżowych, jak i pracodawców, jedynym rozwiązaniem tej kwestii wydaje się być znaczny wzrost wynagrodzenia.
Tylko to może spowodować by specjaliści od kształcenia w zawodzie rozważyli powrót na rynek szkolnictwa i jednocześnie, by młode osoby brały pod uwagę taką ścieżkę kariery zawodowej.
Jakie są dalsze perspektywy dla szkolnictwa zawodowego?
Jeśli nie ulegnie zmianie kwestia finansowa, ten dział szkolnictwa czeka pogłębienie się problemów. Obecnie na emeryturę odchodzi kadra kształcąca, a bardzo trudno jest pozyskać nową. Niektóre samorządy zaczynają opracowywać i wdrażać specjalne programy, zachęcające nauczycieli do doskonalenia zawodowego w kierunkach poszukiwanych i deficytowych. Często te koszty ponoszą samorządy, by tylko uzupełnić braki kadrowe.
Innym rozwiązaniem jest też zatrudnianie nauczycieli emerytowanych. Dla przykładu w szkołach branżowych w Bydgoszczy pracuje obecnie 41 emerytowanych nauczycieli.
Wszystkie te działania nie są jednak rozwiązaniami systemowymi, które w perspektywie długofalowej rozwiążą problem braku kadry szkolnictwa zawodowego w Polsce. Te działania mają tylko charakter awaryjny, ratujący sytuację na chwilę.
Jakie zdanie w tej kwestii mają urzędnicy Ministerstwa Edukacji Narodowej?
Otóż ich zdaniem, wyrażonym przez Panią Minister Annę Zalewską, ustawa o szkolnictwie branżowym jest odpowiedzią na potrzeby rynku w tym zakresie. Zgodnie z nią, do prowadzenia zajęć w szkołach zachęca się bezpośrednio pracodawców. Wystarczy, by dana osoba odbyła 48 godzin kursu pedagogicznego, by mogła być uzupełnieniem kadry w szkole branżowej. Ponadto pracodawcy, którzy zechcą zainwestować swe środki w maszyny i urządzenia służące uczniom do praktycznej nauki, mogą liczyć na ulgi podatkowe. Środki finansowe dla szkół mają też być dostępne w ramach funduszy unijnych dla naszego kraju.
Jak takie stanowisko ministerstwa oceniają dyrektorzy szkół branżowych?
Ich zdaniem stanowisko ministerstwa nie pokrywa się z tym, co oni obecnie dostrzegają. Pracodawcy po prostu nie są zainteresowani pracą w szkole. I nie chodzi tu tylko o niskie wynagrodzenie, ale też i o komfort pracy. Na chwilę obecną szkoły próbują ratować sytuację, nawiązując współpracę z przedsiębiorstwami, które zgodziły się u siebie organizować warsztaty zawodowe dla uczniów. Jest to rozwiązanie z obopólna korzyścią, dla szkół to kwestia podniesienia prestiżu, natomiast dla przedsiębiorstwa – dostęp do wykwalifikowanej kadry pod swoje potrzeby.
Jak wyglądało zderzenie założeń reformy szkolnictwa zawodowego z praktyką?
Reforma systemu kształcenia miała być odpowiedzią na problemy z brakiem wykształconej kadry technicznej. Głównym celem nauczania ma być kształcenie umiejętności potrzebnych do pracy w określonym zawodzie. I o ile po przeprowadzonej reformie technika cieszyły się większym zainteresowaniem uczniów, to szkoły branżowe zaliczyły spadek zainteresowania.
Jak wynika z danych podawanych przez GUS liczba szkół zawodowych spadła w ostatnich latach. Jeszcze w roku szkolnym 2010/2011 było 1380 szkół zawodowych, tymczasem w roku szkolnym 2017/2018 ich liczba wyniosła już tylko 1167. W ślad za tym poszedł też spadek liczby uczniów, z poziomu 209,9 tys. w roku szkolnym 2010/2011 do poziomu 145,6 tys. w roku szkolnym 2017/2018.
Takich wyników nie da się tylko wytłumaczyć niżem demograficznym, to po prostu trwały spadek zainteresowania kształceniem się w kierunkach technicznych. We wrześniu 2011 roku szkoły zawodowe wybrało 15,3% uczniów, natomiast we wrześniu roku ubiegłego już tylko 13,7%.