Generalnie gospodarka Polski w roku ubiegłym przezywała niemałe kłopoty i zawirowania. W tym kontekście należy pamiętać o kryzysie gospodarczym wywołanym epidemią, wzroście bezrobocia, jak i przeróżnych obostrzeniach dotyczących swobody prowadzenia działalności gospodarczej. To wszystko przełożyło się też na liczbę przedsiębiorstw, które zmuszone były do ogłoszenia bankructwa bądź rozpoczęcia procesu restrukturyzacyjnego.
Jak zatem obecnie ocenić można sytuację gospodarczą Polski pod kątem liczby przedsiębiorstw, które zbankrutowały?
Otóż generalnie dzięki rządowej pomocy przedsiębiorstwa kupiły sobie w roku ubiegłym trochę czasu. Gdyby bowiem owej pomocy nie było, liczba bankructw byłaby zapewne znacznie wyższa.
Wszystkie statystyki odnoszące się do ubiegłego roku wskazują, iż liczba ogłoszonych upadłości nie wzrosła w stosunku do roku 2019. Wręcz w niektórych zestawieniach, prowadzonych głównie przez podmioty zajmujące się ubezpieczaniem należności, mamy do czynienia ze spadkiem liczby bankructw. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy wszyscy podają zgodnie jeden powód, mianowicie uruchomienie tarcz antykryzysowych, które podtrzymały płynność finansową przedsiębiorstw.
Jednocześnie jednak z drugiej strony mamy do czynienia z gigantycznym wręcz wzrostem liczby przedsiębiorstw, w których rozpoczął się proces restrukturyzacji. Zgodnie z danymi KUKE liczba takich przedsiębiorstw wzrosła o 90% w porównaniu z rokiem poprzednim.
Co jest główną przyczyną tak dramatycznie wysokiej liczby postępowań restrukturyzacyjnych?
Niewątpliwie główną przyczyną tak znacznego ich wzrostu jest udostępnienie nowego narzędzia w postaci tak zwanej restrukturyzacji uproszczonej. Generalnie polega to na tym, iż na podstawie znacznie prostszych procedur przedsiębiorstwo może rozpocząć postępowanie układowe, co z kolei zabezpiecza je przed egzekucją długów. Potwierdzeniem tezy o popularności tej formy restrukturyzacji jest fakt, iż w ubiegłym roku ponad połowa postępowań obyła się właśnie w tym specjalnym, epidemicznym trybie.
Jednak z faktu, iż nie wzrosła liczba bankructw nie wynika, iż nie było problemów z wypłacalnością. Z kolei duża liczba postępowań restrukturyzacyjnych może świadczyć o tym, iż bankructw może być znacznie więcej, gdy przedsiębiorcy odcięci zostaną od rządowej pomocy, a poprawa koniunktury w gospodarce będzie słabsza od oczekiwanej.
Takie ryzyko generalnie występuje nie tylko w Polsce, ale wręcz na całym świecie. Na problem ten zwracał uwagę niedawno Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), zauważając, iż pomimo recesji wywołanej epidemią wirusa SARS-CoV-2, liczba bankructw nawet niekiedy spadła, co jest ewenementem w porównaniu z innymi kryzysami. Jednocześnie taka sytuacja jest odzwierciedleniem moratoriów dotyczących wniosków o ogłoszenie upadłości w niektórych krajach. Gina Gopinath, główna ekonomistka MFW, uważa wręcz, iż osoby odpowiedzialne za politykę gospodarczą powinny przygotować się na następstwa tłumienia procesów upadłościowych.
A jak problem potencjalnych upadłości wygląda obecnie w Polsce?
Zdaniem Tomasza Ślagórskiego, prezesa KUKE, również i w naszym kraju ryzyko upadłości, które zostały jedynie odłożone w czasie, jest całkiem duże. Zresztą podobne obawy dotyczą też innych europejskich gospodarek, gdzie wprowadzono tymczasowe rozwiązania chroniące zadłużone przedsiębiorstwa przed wierzycielami w celu zachowania miejsc pracy.
Jednakże wracając do polskiej perspektywy, Tomasz Ślagórski zauważa, iż zjawisko bankructw nie będzie w Polsce masowe. Za takim scenariuszem przemawia kontynuacja pomocy finansowej ze strony państwa, jak i sektora finansowego. Spodziewać się zatem należy, iż przedsiębiorcy nadal korzystać będą z uproszczonego trybu restrukturyzacji, mając nadzieję na poprawę sytuacji gospodarczej i brak konieczności ogłaszania bankructwa.
Generalnie gospodarka Polski powoli się odradza, a koszt finansowania pozostanie przez długi czas na niskim poziomie, a dostęp do źródeł finansowania nie został ograniczony. Jednocześnie pamiętać należy, iż w stosunkowo najgorszej sytuacji pozostają małe przedsiębiorstwa i jednoosobowe działalności gospodarcze z sektora usług. To zaś oznacza, iż kłopoty w tym segmencie gospodarki nie zaważą na globalnych statystykach gospodarczych, gdzie przewiduje się, iż w roku bieżącym liczba przedsiębiorstw mających problemy z wypłacalnością (zatem bankrutów i takich, którzy zawrą układ z wierzycielami) zwiększy się o około 10-15% w porównaniu ze stanem na koniec 2020 roku.
A jak inne instytucje oceniają obecną sytuację polskiej gospodarki w kontekście liczby podmiotów mających problemy z wypłacalnością?
Otóż podobne prognozy [przedstawia też Krajowy Rejestr Długów (KRD), zajmujący się zbieraniem informacji o podmiotach, które mają problem z regulowaniem swych zobowiązań w terminie. W tym kontekście istotna jest informacja, iż 1/3 bankrutów z 2020 roku była notowana już w tym rejestrze również w latach poprzednich.
Tym samym na podstawie posiadanych danych i dokonanych analiz pracownicy KRD sugerują, iż w roku obecnym liczba bankructw wzrośnie, lecz nieznacznie, raptem o około 5% w porównaniu do roku 2020. Jednocześnie postepowań restrukturyzacyjnych będzie aż o 1/3 więcej niż było w roku ubiegłym.
Jak zauważa Andrzej Kulik, doradca zarządu KRD, generalnie liczba dłużników przez cały miniony rok wahała się, by ostatecznie ukształtować się na poziomie mniejszym niż przed rokiem, choć z drugiej strony kwota zadłużenia wzrosła. Taka sytuacja może sugerować, iż pojawiła się grupa zadłużonych przedsiębiorstw, których problemy finansowe się pogłębiają.
Z kolei Paweł Szczepankowski, dyrektor zarządzający Atradius w Polsce, uważa, iż wzrost niewypłacalności jest szczególnie groźny dla tych branż, które są najpóźniej odmrażane bądź też będą w pierwszej kolejności zamykane, gdyby doszło do kolejnej fali epidemii. Niewątpliwie do takich branż zaliczymy hotelarstwo czy też gastronomię, gdzie zagrożone są zarówno przedsiębiorstwa małe jak i duże sieci.
Zdaniem Pawła Szczepankowskiego równie zagrożona jest też branża eventowa, dla której pomoc rządowa uruchomiona została zdecydowanie zbyt późno. Z kolei w perspektywie długoterminowej epidemia i wywołany przez nią kryzys będą mieć wpływ na sytuację przedsiębiorstw z takich branż, jak nieruchomości biurowe czy też produkcja odzieży oficjalnej. Gospodarka jest bowiem systemem naczyń połączonych i problemy jednej branży często dotykają inne, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego.
Podsumowując, obecnie polska gospodarka przeżywa pewien okres stagnacji i wyczekiwania. W jakim kierunku i kiedy nastąpi jej odbicie trudno dziś wyrokować. Tak samo trudno jednoznacznie oceniać, ile przedsiębiorstw zakończy swój żywot, a ilu uda się wyjść na prostą chociażby dzięki restrukturyzacji. To wszystko ma też niewątpliwie wpływ na rynek pracy, bezpośrednio przecież połączony z krwioobiegiem gospodarczym państwa. Teoretycznie są szanse na to, iż skutki kryzysu nie będą tak drastyczne, jak jeszcze niedawno można było zakładać, jednakże zależy to od wielu czynników, w tym przede wszystkim tempa odmrażania poszczególnych dziedzin gospodarki, jak i dalszego rozwoju epidemii.