Kolejna wersja tarczy antykryzysowej, procedowana obecnie w polskim Parlamencie, przewiduje między innymi ograniczenie maksymalnej wielkości odprawy, którą może otrzymać zatrudniony po ustaniu stosunku pracy. Zyskają na tym pracodawcy, w tym również ci z sektora publicznego.
Co przewiduje najnowsza wersja rozwiązań antykryzysowych w tym zakresie?
Otóż zgodnie z założeniami najnowszej wersji tarczy antykryzysowej, ograniczeniu ma ulec wielkość odprawy dla pracownika do 10-krotności płacy minimalnej, czyli kwoty 26.000 zł. Prace nad tą ustawą rozpoczął właśnie Sejm RP.
Zdaniem Jadwigi Emilewicz, wicepremiera i ministra rozwoju, taki zapis nie jest radykalnym ograniczaniem praw pracowniczych, jak i wysokości świadczeń. Rozwiązanie to ma dotyczyć tych pracodawców, którzy odnotują spadek obrotów w związku z epidemią, a ich celem jest ułatwienie zachowania zatrudnienia.
Taka wypowiedź Pani Emilewicz nastąpiła w odniesieniu do krytyki części posłów, zarzucających, iż nowe rozwiązanie zdecydowanie pogarsza uprawnienia zatrudnionych. Z jednej strony umożliwi przedsiębiorcom zaoszczędzenie znacznych kwot na nader często hojnych i niczym nieuzasadnionych wysokich odprawach (przewidzianych w układach zbiorowych czy też pakietach socjalnych), a z drugiej – stracić mogą przeciętnie zarabiający pracownicy branż, którzy wywalczyli w przeszłości korzystane warunki zatrudnienia. Nowe przepisy nie są jednak do końca precyzyjne, budząc niejasności.
Zatem kogo dotyczą nowe przepisy, a kogo niekoniecznie?
Nowe ograniczenia wysokości odpraw będą mogli stosować pracodawcy, którzy odnotują:
- spadek obrotów gospodarczych o 25% w przeciągu miesiąca lub 15% w ciągu 2 miesięcy lub
- istotny wzrost obciążeń funduszu wynagrodzeń (jeśli udział płac do przychodów wzrośnie o co najmniej 5% w ciągu miesiąca)
Tego typu rozwiązania mają ograniczyć cięcia odpraw jedynie do przypadków, gdy przedsiębiorcy rzeczywiście odczuwają problemy ekonomiczne wywołane stanem epidemii.
Limitowane maksymalną wielkością będą te odprawy, których wypłata przewidziana jest w przepisach, chociażby z ustawy o zwolnieniach grupowych. Wysokość odprawy w związku z rozwiązaniem stosunku pracy w ramach grupowego zwolnienia przysługuje pracownikowi w wysokości:
- 1-miesięcznego wynagrodzenia, jeśli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy krócej niż 2 lata
- 2-miesięcznego wynagrodzenia, jeśli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy od 2 do 8 lat
- 3-miesięcznego wynagrodzenia, jeśli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy ponad 8 lat
Co istotne, takie wysokości odpraw przysługują również w razie zwolnienia indywidualnego, jeśli pracodawca zatrudnia co najmniej 20 pracowników, a przyczyny rozwiązania umowy dotyczą wyłącznie pracodawcy. I procedowane obecnie ograniczenie w wysokości odpraw obejmie na pewno te zapisy i ustawowe wysokości.
Projekt tarczy 4.0 w tym zakresie nie przesądza jednak jednoznacznie, czy ów limit wysokości obejmuje również odprawy przewidziane w przepisach wewnątrzzakładowych (chociażby układach zbiorowych pracy, pakietach socjalnych, regulaminach wynagradzania). Ma to o tyle istotne znaczenie, gdyż właśnie te akty najczęściej przewidują prawo do dodatkowych świadczeń dla pracowników w związku z zakończeniem zatrudnienia, szczególnie w przedsiębiorstwach państwowych.
Jak zatem należałoby rozumieć powyższe zapisy nowych przepisów?
Zdaniem Roberta Stępnia, radcy prawnego i partnera w kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter, można twierdzić, iż skoro pracodawca zobowiązał się do wypłacania świadczeń w wysokościach wyższych, niż wspomniany limit, to powinien się z tego obowiązku wywiązać. Jednocześnie jednak sytuacja ekonomiczna znacznie się zmieniła i nowe ograniczenia są wprowadzane właśnie po to, by ułatwić funkcjonowanie tym pracodawcom, którzy odczuwają skutki kryzysu. Zatem rozsądniej jest założyć, iż limit odpraw obejmuje również te świadczenia, które określone zostały w przepisach wewnątrzzakładowych.
Podobnego zdania jest też Grzegorz Orłowski, radca prawny z kancelarii Orłowski Patulski Walczak, uważając, iż ustawodawcy nie chodzi tylko o odprawy przewidziane w układzie zbiorowym, ale także te ustalone w regulaminie wynagradzania. To jest bowiem akt wewnątrzzakładowy, mający taką samą moc, jak układ zbiorowy.
Co istotne, zdaniem Grzegorza Orłowskiego, pracodawca, który zaliczy spadek obrotów zgodny z nowymi przepisami, będzie mógł obniżać kwoty odpraw, powołując się na nowe przepisy, jednakże nie będzie to obligatoryjne. Po prostu będzie miał taką możliwość, gdyż równie dobrze będzie mógł wypłacić pracownikowi wyższą kwotę.
Taka interpretacja wynika z działających przecież wciąż zasad kodeksu pracy, zgodnie z którymi zatrudniający może stosować korzystniejsze rozwiązania dla pracowników, niż te przewidziane w przepisach prawa pracy.
Z kolei z punktu widzenia pracownika trudno będzie o weryfikowanie uprawnień pracodawcy. Problemem będzie wówczas samodzielne sprawdzanie czy pracodawca odnotował wymagany ustawą spadek obrotów. Jedyną możliwością weryfikacji będzie wówczas odwołanie się do sądu pracy z żądaniem zapłaty odprawy w nieobniżonej wysokości.
Co jeszcze wynika z najnowszego projektu rozwiązań dotyczących ograniczenia maksymalnej wysokości odpraw?
Otóż z projektu wynika jeszcze, iż ów limit dotyczył będzie nie tylko odpraw wypłacanych w związku z rozwiązaniem umów o pracę, ale także kontraktów cywilnoprawnych (umowy zlecenia, o dzieło, umowy o świadczenie usług) albo w razie ustania odpłatnego pełnienia funkcji. Tego typu zapis mógłby zatem teoretycznie być sposobem na częstokroć patologiczne zawyżanie świadczeń dla osób odchodzących z wysokich stanowisk w spółkach Skarbu Państwa.
Jednakże w przypadku menedżerów wyższego szczebla, wysokość odpraw najczęściej przewidziana jest w ich kontraktach, a nie przepisach wewnątrzzakładowych. Tymczasem postanowień umownych ograniczenie odpraw nie obejmuje, gdyż ma dotyczyć tylko tych świadczeń, których obowiązek zapłaty wynika z przepisów.
Wątpliwości budzi też to, iż limit 26.000 zł ma objąć nie tylko odprawy, lecz także odszkodowania wypłacane w związku z rozwiązaniem umowy o pracę. W tej kwestii pojawia się zatem pytanie, czy taka zasada będzie dotyczyć też odszkodowania orzekanego przez sąd w razie uznania zwolnienia za bezprawne.
Zdaniem Aliny Giżejowskiej, radcy prawnego i partnera w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy, trzeba tutaj kierować się zdrowym rozsądkiem, uznając, iż ograniczenie dotyczy świadczeń, które mają zrekompensować utratę źródła zarobkowania, a nie tych zasądzonych w związku z naruszeniem prawa przez pracodawcę.
Podobnego zdania jest też Robert Stępień, uważając, iż należy się odwołać do celu przepisu. Ograniczenie ma dotyczyć świadczeń w związku z rozwiązaniem umowy, ale nie bezprawnym. Gdyby bowiem było inaczej, wówczas pracodawca łamiący przepisy byłby za to nagradzany, mogąc wypłacać niższe odszkodowanie.
Podsumowując, niższe odprawy dla pracowników wejdą zapewne w życie już niebawem. I choć generalnie są kierunkiem w słuszną stroną, to niestety ustawodawca nie ustrzegł się w tym przypadku niejasności i wątpliwości. Szkoda, gdyż zawsze nowe przepisy brzmiące jednoznacznie i nie wywołujące różnych interpretacji są ze wszech miar potrzebne i wskazane. Należy mieć nadzieję, iż prawo stanowione w Polsce będzie już niedługo właśnie takie.