Nierzadko zdarza się, iż organ rentowy kwestionuje zasadność zatrudnienia danej osoby, wyłączając ją z systemu ubezpieczeń. Zdaniem jednak sądu, organ rentowy nie jest uprawniony do oceny dopuszczalności racjonalności zatrudniania pracowników, badania ich kwalifikacji i przyznawanego im wynagrodzenia.
Czego zatem dotyczy kwestia kwestionowania zasadności zatrudnienia przez urzędników polskiego organu rentowego?
Otóż w praktyce w Polsce nierzadko zdarza się, iż urzędnicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) wyłączają osoby z ubezpieczenia społecznego. Takie działania podejmowane są wówczas, gdy w wyniku przeprowadzonej kontroli urzędnik ZUS uzna, iż umowa o pracę zawarta została dla pozoru.
Dochodzi wówczas do zakwestionowania tytułu ubezpieczeniowego, czego konsekwencją jest pozbawienie ubezpieczonego prawa do świadczeń.
I jedną z takich spraw rozpatrywał Sąd Okręgowy w Częstochowie. Dotyczyła ona kobiety, która w czerwcu 2015 roku podpisała z przedsiębiorstwem umowę na 3-miesięczny okres próbny na stanowisku pracownika biurowego, w wymiarze na ½ etatu, za wynagrodzeniem 2.100 zł miesięcznie. W konsekwencji owa kobieta miała dwa tytuły do ubezpieczeń, gdyż od 2012 roku była jeszcze zatrudniona w innej spółce.
Przedsiębiorstwo, które ją zatrudniło, obsługuje od strony informatycznej i statystyczno-rozliczeniowej jednostki służby zdrowia finansowane ze środków publicznych. Do zadań kobiety należało wyszukiwanie w systemie elektronicznym niewłaściwie zaewidencjonowanych świadczeń, które były udzielone pacjentom i opisywanie tych błędów.
Pracy takiej było całkiem sporo, gdyż pojedyncza przychodnia mogła rocznie wykonać 70-80 tys. takich świadczeń wymagających rozliczenia. Z powodu takiego, iż owa kobieta zatrudniona była jednocześnie w innej spółce, w tym przedsiębiorstwie informatycznym zatrudniona została na elastyczny czas pracy, rozliczany w okresach tygodniowych.
Po pewnym czasie okazało się, iż kobieta jest w ciąży. Umowa z przedsiębiorstwem informatycznym zawarta została od 24 czerwca 2015 roku, a od 16 lipca 2015 roku absencja w pracy była już znacznie częstsza, wskutek zwolnień lekarskich, urlopu macierzyńskiego i wychowawczego. I taka sytuacja z absencjami praktycznie trwała do końca 2019 roku.
Jak organ rentowy ocenił i zakwalifikował powyższą sytuację?
Otóż w lutym 2020 roku urzędnicy ZUS stwierdzili, iż kobieta od 24 czerwca 2015 roku nie podlega obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu, rentowym, chorobowemu i wypadkowemu jako pracownik w przedsiębiorstwie informatycznym. Uzasadniając tę decyzję urzędnicy wskazali, iż w ich ocenie działania związane ze zgłoszeniem kobiety do ubezpieczeń miały na celu jedynie korzystanie przez nią ze świadczeń, a nie faktyczne wykonywanie pracy.
O tym świadczyć miał fakt, iż kwestionowane zatrudnienie było dla tej osoby drugim źródłem dochodu, a trzecia z kolejnych umów o pracę zawarta została w trakcie korzystania przez tę kobietę z urlopu macierzyńskiego. Poza tym ubezpieczona i pracodawca przedłożyli jedynie dokumenty świadczące o formalnym podpisaniu umowy, a nie o faktycznym wykonywaniu zadań. Poza tym w czasie nieobecności w pracy ubezpieczonej, jej obowiązki realizował sam pracodawca.
Urzędnicy organu rentowego mieli również zastrzeżenia do wysokości wynagrodzenia, gdyż pensja kobiety w wysokości 2.100 zł brutto była na poziomie zbliżonym do wynagrodzenia osób pracujących w tym przedsiębiorstwie na pełen etat.
Kobieta nie zgodziła się z taką decyzją urzędników organu rentowego, wnosząc sprawę do sądu. W odpowiedzi urzędnicy organu rentowego wnieśli o oddalenie odwołania.
Jak sąd ustosunkował się do powyższych kwestii spornej?
Otóż Sąd Okręgowy w Częstochowie stanął po stronie ubezpieczonej i dokonał zmiany zaskarżonej decyzji na jej korzyść. Zdaniem sędziów tegoż sądu organ rentowy nie wykazał, by umowa o pracę zawarta została dla pozoru w celu uzyskania świadczenia z ubezpieczenia społecznego.
Poza tym w uzasadnieniu tegoż wyroku sędziowie wskazali, iż urzędnicy ZUS w uzasadnieniu zaskarżanej decyzji stwierdzili, że ubezpieczenia społeczne należą do sfery publicznej, co zobowiązuje ich do podejmowania odpowiednich kroków zmierzających do eliminowania niepożądanych sytuacji godzących w poczucie sprawiedliwości społecznej.
W tym zakresie sędziowie poddali pod rozwagę czy organ rentowy może stosować klauzulę generalną zasad współżycia społecznego w celu korekty przepisów z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych. I zdaniem sądu ZUS nie ma takiego prawa.
W uzasadnieniu wyroku czytamy, iż klauzule generalne nie mogą być podstawą uprawnień organu państwa (a takowym jest właśnie ZUS) do zmiany przepisów na swoją korzyść. Gdyby bowiem było inaczej nie można byłoby mówić o przewidywalności prawa, a kompetencje dowolnego organu państwa mogłyby być swobodnie kreowane.
Poza tym sąd zainteresował się również wątpliwością odnośnie do tego, iż organ rentowy zastosował klauzulę zasad współżycia społecznego do oceny wykonywanych ważnie zawartych umów. W tym kontekście sędzia Marek Przysucha, sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie, stwierdził wręcz, iż: „W swojej praktyce często spotykam się z sytuacjami, kiedy umowa o pracę jest kwestionowana tylko dlatego, że została zawarta na krótko przed ziszczeniem się ryzyka ubezpieczeniowego. Jest to niedopuszczalne. Jeśli umowa o pracę jest wykonywana, nie jest pozorna. I tylko ta kwestia powinna być badana.”
Zdaniem tegoż sędziego, na gruncie Konstytucji RP, nie tylko ZUS, lecz także sądy nie mają normatywnych podstaw do oceny dopuszczalności racjonalności zatrudniania pracowników, badania ich kwalifikacji i przyznawanego im wynagrodzenia.
Sędzia Marek Przysucha podkreślił, iż: „Organy stosujące prawo nie mogą kreować ograniczeń działalności gospodarczej, bo tworzą stan ekstremalnej niepewności prawa, naruszając art. 2, art. 7 i art. 22 Konstytucji RP. Tworzy się stan niepewności co do obowiązującego prawa i wiążących stron umów dotyczących sfery obrotu gospodarczego.”
Rozwiązaniem byłaby zmiana przepisów w zakresie terminu, w jakim organ rentowy może zakwestionować tytuł do ubezpieczeń bądź też zaostrzenie samych przepisów zasiłkowych. Zasada swobody działalności gospodarczej może zostać ograniczona tylko w drodze ustawy, a nie praktykami sądów czy też urzędników organu rentowego.
A jak ten wyrok oceniają eksperci?
Zdaniem doktora Tomasza Lasockiego z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, opisany powyżej wyrok sądowy należy oceniać w kategoriach pozytywnych. Jest to bowiem próba uzdrowienia systemu, będąca jednocześnie dobrym znakiem dla ubezpieczonych.
Dotychczasowa praktyka wskazuje bowiem, iż urzędnicy organu rentowego nie kontrolują umów, nim ktoś nie zgłosi się po świadczenie. A kwestionowanie podstaw podlegania ubezpieczeniom społecznym ma miejsce zazwyczaj przy świadczeniach z ubezpieczenia chorobowego bądź macierzyńskiego. Wówczas bowiem urzędnicy organu rentowego próbują wykazać, iż umowa o pracę bądź stosunek prawny łączący obie strony został zawarty dla pozoru i niezgodnie z zasadami współżycia społecznego. Kwestionowaniu podlegają wówczas kwalifikacje pracowników do wykonywania danego zajęcia, sama potrzeba ich zatrudnienia, jak i wysokość pensji. I niestety dotychczasowe orzecznictwo sądowe potwierdziło dopuszczalność prowadzenia takiej polityki przez organ rentowy.
Jednakże nie tędy droga, o czym od dawna przekonuje doktor Tomasz Lasocki. Jego zdaniem rozrost kompetencji organu rentowego jest złą odpowiedzią na niewątpliwie istniejący problem prawa zasiłkowego. Sytuację uzdrowić mogą jedynie zmiany w prawie, które dawałyby ubezpieczonym większą pewność.
W tym kontekście rzec można, iż co z tego, że obecnie obowiązujące regulacje są bardzo szerokie i hojne, skoro coraz częściej po kilku latach urzędnicy organu rentowego upominają się o pobrane pieniądze, kwestionując podstawy zatrudnienia. Przecież jeżeli nagła zmiana w podstawach zatrudnienia, zatrudnienie w ostatniej chwili bądź zadeklarowanie najwyższej z możliwych składek nie będzie przekładać się na skokowy wzrost kwoty wypłacanego zasiłku, wówczas ubezpieczeni stracą motywację do dokonywania takich ruchów.
Niestety pomimo apeli nikt do tej pory nie pochylił się nad tym zagadnieniem, zatem pozostaje nam liczyć na takie orzecznictwo, jak zaprezentowane powyżej w artykule.
Podsumowując, opisywany wyrok sądowy może być ciekawym przykładem tego, jak należy interpretować prawo i Konstytucję RP. W wyroku tym sędzia dowodzi bowiem, iż generalnie zarówno sąd, jak i organ rentowy, nie mają prawnych podstaw do oceny dopuszczalności racjonalności zatrudniania pracowników, badania ich kwalifikacji i przyznawanego im zatrudnienia. Oby zatem wyrok ten stał się w pewnym sensie precedensowym, dzięki któremu zmieni się linia orzecznicza polskiego sądownictwa.