Wskazana jawność płac w budżetówce
20/08/2021

Generalnie jawność płac w jednostkach budżetowych byłaby bardzo wskazana, gdyż wielce prawdopodobnym jest, iż spowodowałaby zniesienie dyskryminacji płacowej. Być może przyczyni się do tego jeden z wyroków Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z Warszawy, gdzie sędziowie uznali, iż mała liczba pracowników nie jest wystarczającym argumentem do odmowy udzielenia informacji o wynagrodzeniach.
Jak zatem obecnie przedstawia się sytuacja z jawnością wynagrodzeń w sferze budżetowej?
Zasadniczo dyrektorzy generalni i szefowie urzędów niezwykle mocno chronią informacje o zarobkach poszczególnych urzędników, nawet w ogłoszeniach o naborze nie podając proponowanych kwot pensji. Podobnie rzecz ma się również z bonusami (czyli dodatkowymi składnikami wynagrodzenia), gdzie chronione są zarówno ich formy i kwoty, jak i lista otrzymujących je urzędników.
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest obawa przed potencjalnymi konfliktami pomiędzy pracownikami. Poza tym winne są również przepisy, sprawiające, iż tak zwana wielokrotność kwoty bazowej może różnić się w ramach tego samego stanowiska nawet o kilka tysięcy złotych.
Jaką sprawą zajmował się wspomniany na wstępie Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie?
Otóż sędziowie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) z Warszawy zajmowali się decyzją dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Lublinie, wydanej na podstawie art. 16 ust. 1 w związku z art. 5 ust. 2 ustawy z dnia 6 września 2001 roku o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2020 r. poz. 2176) oraz art. 104 kodeksu postępowania administracyjnego.
W owej decyzji dyrektor zdecydował o odmowie udostępnienia danych o wynagrodzeniach pracowników z podziałem na poszczególne stanowiska, w powiązaniu z poszczególnymi wydziałami (w tym wydziałami spraw terenowych), o które poprosili przedstawiciele związków zawodowych.
Jak zauważa Paulina Deka z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza” w Lublinie, w pytaniu o wysokość wynagrodzenia nie chodziło o to, by poznać zarobki poszczególnych osób z imienia i nazwiska, lecz jedynie by wiedzieć w jakim przedziale są wynagrodzenia na określonych stanowiskach. I jak dalej kontynuuje Paulina Deka, domniemywać należy, iż jeżeli zarobki na tych stanowiskach byłyby na podobnym poziomie, wówczas dyrektor bez wahania udzieliłby takiej informacji. Natomiast odmowa budzi podejrzenia, iż na tożsamych stanowiskach mogą być tak zwani „równi i równiejsi”.
Z kolei dyrektor RDOŚ w Lublinie przekonuje, iż w strukturze RDOŚ funkcjonują wydziały o różnych składach osobowych i zgodnie z aktualnym stanem osobowym dane stanowisko może być obsadzone jednoosobowo bądź prze dwie osoby. Zatem przedstawienie wszystkich danych w sposób wskazany przez wnioskodawców stworzyłoby ryzyko ujawnienia danych, które mogłyby zostać wykorzystane do bezpośredniej lub pośredniej identyfikacji konkretnych osób. A to z kolei naruszyłoby prawa pracowników do ochrony prywatności.
Co dalej wydarzyło się w tej sprawie?
Przedstawiciele związków zawodowych postanowili nie odpuszczać i odwołali się do dyrektora generalnego ochrony środowiska, który jednak decyzję swego podwładnego utrzymał w mocy, używając podobnych argumentów.
Dyrektor generalny ochrony środowiska podkreślił, iż przy tak skonstruowanym wniosku nie ma żadnej gwarancji anonimizacji danych, przyjmując ponadto, iż osobami pełniącymi funkcje publiczne w RDOŚ w Lublinie są jedynie szef tego urzędu i jego zastępca. Tylko bowiem te osoby wydają decyzje administracyjne i mają wyraźny, znaczny i decydujący charakter.
Jednocześnie, utrzymując decyzję dyrektora z Lublina, dyrektor generalny ochrony środowiska przyznał, iż celem wnioskodawców nie jest zaspokojenie ciekawości obywateli, ale zapewnienie społecznej kontroli nad organami władzy.
Sprawa znalazła swój finał w WSA, który uznał (w wyroku z dnia 13 maja 2021 roku, sygn. akt II SA/Wa 2533/20), iż argumenty obu urzędów nie były w wyczerpujący sposób uzasadnione. Sędziowie wskazali zatem, iż prawo do informacji publicznej jest prawem równorzędnym wobec prawa do prywatności.
Poza tym kwestia związana z konfliktem pomiędzy prawem do informacji, a ochroną prywatności była rozpatrywana przez Trybunał Konstytucyjny, który w swym wyroku z dnia 20 marca 2006 roku (sygn. akt K17/05) wskazał, iż zgodnie z art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej, prawo do informacji podlega ograniczeniu ze względu na prywatność osoby fizycznej bądź tajemnicę przedsiębiorcy. Jednakże ograniczenie to nie dotyczy osób pełniących funkcje publiczne.
Zdaniem sędziów WSA w Warszawie zasada jawności musi być bezwzględnie przestrzegana przez każdą jednostkę dysponującą pieniędzmi publicznymi. Podlegają one bowiem kontroli ze strony odpowiednich urzędów, kontroli politycznej oraz ze samych obywateli. Poza tym ograniczenie dostępu do informacji publicznej ze względu na ochronę prywatności ma charakter wyjątku od zasady jawności informacji publicznej. Stąd też organ nie może tylko ograniczyć się do ogólnikowego oświadczenia o istnieniu takiej ochrony.
Sędziowie ponadto wytknęli urzędnikom, iż pojęcia osoby pełniącej funkcje publiczne na gruncie dostępu do informacji publicznej nie należy zawężać do definicji zawartej w kodeksie karnym (czyli, jak określił to dyrektor generalny ochrony środowiska, szefa urzędu i jego zastępcy). Poza tym skład sędziowski nie zgodził się również z argumentem, iż podane same kwoty na poszczególnych stanowiskach mogą prowadzić do rozszyfrowania, który pracownik, ile zarabia. Efektem wątpliwości sędziów WSA było uchylenie zaskarżonego wyroku.
Co wynika z takiego stanowiska sędziów wobec ujawniania informacji publicznej?
Otóż zdaniem Michała Sobola takich wniosków, jak ten skierowany do WSA w Warszawie, nie byłoby w ogóle, gdyby zarobki na poszczególnych stanowiskach można było sprawdzić przykładowo w Internecie, jak chociażby ma to miejsce w krajach nordyckich.
Eksperci generalnie są zdania, iż wprowadzenie jawności wynagrodzeń w budżetówce przyniosłoby wiele korzyści. Jak zauważa doktor Jakub Szmit, ekspert ds. administracji publicznej z Uniwersytetu Gdańskiego, pieniądze przeznaczone na pensje dla urzędników są jednak środkami publicznymi. A dzięki upublicznieniu kwot wynagrodzeń nie mielibyśmy problemów z dyskryminacją płacową, gdyż osoby na tych samych stanowiskach zarabiałyby podobnie. To byłoby z korzyścią dla wszystkich.
Podsumowując, jest szansa, iż wyrok WSA w Warszawie spowoduje rozpoczęcie dyskusji na temat jawności płac w budżetówce. Okazuje się, iż byłaby ona bardzo wskazana, przyczyniając się chociażby do ukrócenia dyskryminacji płacowej, jak i większej przejrzystości w zakresie wydatkowania publicznych środków finansowych. Oby ta dyskusja rzeczywiście doprowadziła do większej jawności w tym względzie.